czwartek, 19 sierpnia 2010

Cviček czyli Kwasik

Słowenii ciąg dalszy. A zaczęło się tak, rok temu kupiłem w Lublanie kieliszek wina Cvicek. Wypicie go było doznaniem niezapomnianym, wino smakowało jak sok z buraków zmieszany z octem. Było na tyle intrygujące, że w tym roku również postanowiłem go spróbować. Cvicek serwowany w lublańskich barach smakował dokładnie tak samo jak przed rokiem, ekstremalna kwasowość, niezbyt ciemna barwa, smak buraków i botwinki. Jednym słowem - pycha! Jestem pewien, że to wino doskonale wspomaga procesy trawienne, a nawet więcej może pełnić rolę zastępnika kwasów żołądkowych (lub kwasu w akumulatorach).

Przywieziona i skonsumowana już w Polsce butelka Cvicka od Martincica (3,5€) niczego nowego do opisu tego gatunku wina nie wnosi. Znowu, mocno kwasowe, pachnące botwiną. Jedyna nowość to wyczuwalne na języku bąbelki gazu. Najprawdopodobniej wino było lane do butelek bardzo świeże i nie przestało jeszcze "pracować".

W Polsce Cvicek jest winem nie do dostania, a szkoda. W świecie tych wszystkich zuniformizowanych i wystandaryzowanych smaków Cabernet Sauvignion, Merlot i Chardonnay każdą odmianę witam z prawdziwą radością. Ach i na koniec jeszcze podsumowanie z angielskiej wikipedii: "byłoby niewłaściwym, aby produkować Cvicka mniej kwaśnego, tak by zyskał większą popularność". Właśnie tak.

piątek, 6 sierpnia 2010

Obrazki ze Słowenii

Problem ze słoweńskim winiarstem polega też na tym, że poszczególne winnice są zwykle dosyć małe. Powoduje to też niestety brak naprawdę masowej i zautomatyzowanej produkcji wina. Wina słoweńskie zatem nie będą należeć do najtańszych i nie ma tu co raczej co liczyć na wino choćby tylko pijalne w cenie do 3€*. Z drugiej strony można tu odnaleźć wina mocno niestandardowe, bardzo odmienne od zwykłej masowej produkcji.

W każdym razie dzień rozpoczęliśmy od taniego (4,39€) Chardonnay zrobionego przez Karola, Igora i Marijana Simcicow. Krótko - wino, które dużo obiecuje (bardzo aromatyczne, wyraźny zapach ananasa i gruszek), i którego smak niestety nie dorównuje zapachowi. Wyraźny smak alkoholu, lekko kwasowe, jakieś nuty jabłek - takie nijakie, tzn. pije się bez przykrości, ale też i bez specjalnej przyjemności.

Degustację kontynuowaliśmy w firmowym barze winnym Movia. Jako pierwsze poszło polecane w przewodniku Keevila Modri Pinot (Pinot Noir) z 2004. I tu absolutna rewelacja. W zapachu czuć nuty dymu i palonego drewna. To pasuje do wina dojrzewanego przez 4 lata w beczkach dębowych. Smak potężny, zawiesisty, mocne garbniki lekka kwasowość. W smaku czarna porzeczka, wiśnie. Niestety, radość z picia psuje nieco cena - 40 Euro za butelkę, która wynika prawdopodobnie z małej powierzchni winnicy. Pod uprawę Modrego Pinota Movia przeznacza tylko 1ha. Podsumowując, bardzo dobre wino, jedne z lepszych jakie piłem w ciągu ostatniego roku, ale cena zdecydowanie przeszacowana. Warte połowy ceny. Update: to samo wino na lotnisku w Lublanie kosztuje 96€.

Drugim winem był Riesling Joannesa. Zapach o średniej mocy, charakterystyczny dla Rieslinga - ananas, słodycze rachatułkum. Smak nieco gorszy, lekko kwaskowy, cytrynowy, ale z wyraźną nutą alkoholu. Nic ciekawego. Cena - 12 Euro za butelkę, znowu zdecydowanie przesadzona. Żona wyceniła na 4,2€, ja byłem bardziej łaskawy 5 €.

-----
* O tym, że jest to możliwe niech świadczy choćby Hiszpania słynąca z potężnej nadprodukcji winorośli. Hiszpańskie wina - kupowane na miejscu - charakteryzują się rewelacyjnym stosunkiem jakości/cena. Zupełnie przyzwoity produkt można kupić już właśnie za2-3€.